“Odpowiednie dać słowu słowo”
Łukasz Witczak, tłumacz książek Wydawnictwa Kinderkulka, o swoim zawodzie

Redakcja Kinderkulka: Jak wyglądała twoja droga do zostania tłumaczem? Dlaczego jesteś tłumaczem?

Łukasz Witczak: Przekładem literackim interesowałem się od początku studiów na wrocławskiej anglistyce, ale przełomem był wygrany konkurs na tłumaczenie opowiadania w 2004 roku i dość przypadkowe spotkanie z ówczesnym redaktorem naczelnym Wydawnictwa Dolnośląskiego. Dwa lata później niespodziewanie zadzwonił telefon i zaproponowano mi przełożenie kryminału. Tak naprawdę dopiero wtedy przekonałem się, że przekład literacki może być zawodem jak każdy inny, wcześniej miałem o nim dość mgliste pojęcie.

Czy tłumaczenie to nudna i monotonna praca?

Tylko przy nudnych i monotonnych książkach. A mówiąc poważnie, wiele zależy od człowieka i jego predyspozycji psychicznych. Nie każdy czułby się dobrze, wykonując tak samotnicze zajęcie. Pomagają media społecznościowe i fora tłumaczy, dzięki którym jestem w kontakcie z kolegami i koleżankami po fachu.

Jak dokładnie wygląda proces tłumaczenia książki? Czy notujesz w notatniku potrzebne słowa? Czy długo zbierasz się do pracy, czy regularnie do niej zasiadasz mimo braku weny? Czy jest w ogóle coś takiego jak wena?

Oczywiście bywają lepsze i gorsze dni, ale tłumacz, jeżeli utrzymuje się ze swojej pracy, a nie tłumaczy hobbystycznie, musi siadać do pracy codziennie, bez oglądania się na wenę. Czasem zabieram jakiś trudny fragment ze sobą do łóżka albo myślę o nim podczas zmywania lub usypiania dziecka. Sprawdza się to zwłaszcza przy tłumaczeniu wierszowanych utworów dla dzieci, takich jak Ignaś i Rózia.

Jak wygląda typowy „dzień z życia” tłumacza? Ile czasu dziennie poświęcasz na pracę?

Staram się pracować 7-8 godzin, ale oczywiście robię sobie przerwy, bo trudno, żeby mózg przez cały ten czas pracował na pełnych obrotach. Wieczory i weekendy, co do zasady, powinny być wolne od pracy, ale kiedy terminy gonią, różnie z tym bywa.

Jakich narzędzi używasz podczas tłumaczenia?

Edytora tekstu, wyszukiwarki, słowników internetowych i elektronicznych: angielskiego, polskiego (przy tłumaczeniu tekstów rymowanych przydaje się indeks a tergo), synonimów.

Jak wygląda twoje miejsce pracy?

Biurko w kącie zawalone książkami, które nie mieszczą się na regałach. Przy oknie, przez które można wyglądać.

Lukasz_Witczak_tlumacz_kinderkulka_miejsce_pracy

Miejsce pracy Łukasza Witczaka

Nad jakim tytułem/tytułami obecnie pracujesz?

Tłumaczę powieściowy pięcioksiąg nieznanego dotąd w Polsce brytyjskiego pisarza Edwarda St Aubyna.

Tłumaczysz książki dla dorosłych i dla dzieci. Czy są jakieś różnice w podejściu do takiego tłumaczenia?

To raczej zależy od konkretnej książki. Językowo powieść dla młodzieży niekoniecznie musi się bardzo różnić od „dorosłej” literatury.

Z jakiego tytułu jesteś najbardziej dumny?

Dużą satysfakcję sprawiła mi praca nad monumentalną biografią Nikity Chruszczowa autorstwa Williama Taubmana. Cieszę się też, że mogłem tłumaczyć tak uznanych autorów jak: Joyce Carol Oates, Howard Jacobson i Margaret Atwood. Wydaje mi się, że nie są to najgorsze przekłady.

Czy możesz nam zdradzić, jakie było twoje najdziwniejsze zlecenie?

Na pewno byłoby nim, gdybym się go podjął, tłumaczenie książki Jezus poszukiwany, do której autor poszukiwał tłumacza  „zdrowo odżywającego się i gustującego w nieforsownych plenerowych wypadach” (ale lista oczekiwań była znacznie dłuższa).

Co najbardziej lubisz w byciu tłumaczem?

Że daje mi możliwość pisania ładnych zdań.

Co jest największym wyzwaniem w tłumaczeniu książek?

W tłumaczeniu prozy – tłumaczenie blisko oryginału, ale ładną polszczyzną. Znajdowanie tego złotego środka w każdym kolejnym zdaniu.

Czym różni się dobre tłumaczenie od wybitnego?

Tym czymś!

Co jest najtrudniejsze w tłumaczeniu książek z angielskiego na polski?

Najtrudniejsze jest pewnie to samo, co w innych językach, czyli odpowiednie dać słowu słowo. Ale są oczywiście pewne specyficzne różnice między językami, choćby tolerancja na powtórzenia.

Czy tłumacz musi być zawsze na bieżąco z trendami, językiem?

Oczywiście, w miarę możliwości. Najtrudniej jest chyba z językiem młodzieżowym, który jeśli w ogóle przenika do głównego nurtu polszczyzny, to zwykle z opóźnieniem i łatwo niechcący popaść w anachronizm.

Czy są książki, których nie da się przetłumaczyć?

Każdą można spróbować przetłumaczyć, czego dowodem jest choćby głośny Finneganów tren Krzysztofa Bartnickiego na podstawie Finnegans Wake Joyce’a. Ale abstrahując od takich skrajnych przypadków, myślę, że tłumacze z angielskiego nie mają najgorzej, bo jednak, z grubsza mówiąc, tłumaczymy w obrębie jednego kręgu kulturowego.

Ignas_Kitek_architekt_kinderkulka_maly_ignas

Czy masz jakąś śmieszną historię związaną z tłumaczeniem?

Redaktor jednej z przetłumaczonych przeze mnie książek historycznych, skądinąd świetny fachowiec, za

czął kiedyś dyskutować sam ze sobą, myśląc, że dyskutuje ze mną – tekst tak długo kursował między nami, że zrobił się bałagan w żółtych  „karteczkach”, czyli komentarzach na marginesie tekstu. Z cudzym zdaniem, jak wiadomo, polemizuje się łatwiej niż z własnym – piszę to bez złośliwości, bo uważam, że dotyczy to nas wszystkich.

Dziękujemy za rozmowę.

Więcej o Łukaszu Witczaku

 

Redakcja

 

 

 

 

 

1 komentarz

  • Liliana Posted 29 kwietnia 2017 21:02

    Dziękuję za sporo przydatnych informacji. Temat jest mi bliski 🙂

Dodaj komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *