Siedzę w pracowni, a ilustracje… rysują się same

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Gabrielą Cichowską, ilustratorką książek dla dzieci, która dla Wydawnictwa Kinderkulka zilustrowała książki “Baśń o zaczytanym Niedźwiedziu i o Króliku, który spadł z nieba” oraz “Urodziny misia“.

Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z ilustracją?

Rysować i malować kochałam od dzieciństwa, po szkole podstawowej poszłam do Liceum Plastycznego w Rzeszowie. Tam zainteresowałam się ilustracją. Zaczynałam od kartek świątecznych – poprzez swoje rysunki starałam się nadać im ciepły, niepowtarzalny wygląd. A potem, stopniowo, zajęłam się ilustrowaniem książek.

Dlaczego wyspecjalizowałaś się w książkach dla dzieci?

Bo bardzo lubię, wręcz kocham – po prostu!… Ilustrując takie książki, przenoszę się w świat dzieci. W czas, którego doświadczył każdy z nas. Wspominam swoje dobre dzieciństwo.

Były to lata, w których trzeba było być kreatywnym. Szczególnie wakacje na wsi, gdzie musiałam sama, z miejscowymi dziećmi, szukać sobie rozrywki. Gdy chciałyśmy mieć lalkę ,to robiłyśmy ją z… kukurydzy. Całe letnie dni spędzałam na zewnątrz. Na polu 🙂

Pamiętasz ulubioną książkę ze swojego dzieciństwa?

Maria Terlikowska: „ Kuchnia z niespodzianką” z ilustracjami Ewy Salamon (red. Krajowa Agencja Wydawnicza 1980 r.). Mam do niej wyjątkowy sentyment.

Z jakich narzędzi/technik korzystasz przy tworzeniu ilustracji?

Najczęściej jest to monotypia – technika graficzna która łączę z kolażem. Ale korzystam też z różnych mediów artystycznych.

 Jak wygląda typowy dzień z życia ilustratora?

Pracuje zawodowo na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Jeżeli mam dzień wolny od pracy, spędzam go w swojej pracowni.

 Ile czasu dziennie poświęcasz na pracę?

Szczerze mówiąc, zajmuje to wiele godzin. Czasami nawet same poszukiwania bohatera ilustracji trwają kilka dni.

Jak wygląda Twoje miejsce pracy?

Mam profesjonalną pracownię z dużym stołem i sztalugami. Jest tutaj przestrzeń i artystyczny nieład.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich prac?

Dużo obserwuję ludzi i zwierzęta. Jeśli ktoś lub coś przykuje moją uwagę, robię sobie szybkie notatki, szkice.  Utrwalam sylwetki, stroje ludzi, jak i zwierzęta, naturę.

Nie sądzisz, że masz fajną pracę?

Często to słyszę i oczywiście, potwierdzam 😊Jak ktoś mnie o to pyta, często odpowiadam, że siedzę w pracowni, a ilustracje… rysują się same!

Czy zetknęłaś się kiedyś z tekstem, którego nie dało się zilustrować?

Tak, nie każdą propozycję przyjmuję.

Jak to się stało, że akurat Ty ilustrowałaś „Baśń o zaczytanym Niedźwiedziu i o Króliku, który spadł z nieba”?

Zaproponował mi to mój Wydawca – Sylwia Borek z Wydawnictwa Kinderkulka.

Jak wyglądała współpraca?

Bardzo dobrze! Miałam wolną rękę w pracy. Bardzo to szanuję że dostałam swobodę od Wydawcy i Autora, a tak nie zawsze jest.

Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po zapoznaniu się z treścią książki „Baśń o zaczytanym Niedźwiedziu i o Króliku, który spadł z nieba”?

Byłam zachwycona. Znam Przemka Wechtorowicza, autora tekstu osobiście, dobrze się rozumiemy. Cieszyłam się, że mogłam ilustrować jego tekst.

Jak wyglądała „od kuchni” praca nad tą książką? Postaci dojrzewały
w wyobraźni przez dłuższy czas czy też kreowałaś obrazy zaraz po przeczytaniu tekstu?

Postacie nie powstały wcześniej, bo nie znałam tekstu. Zaczęłam nad nimi myśleć podczas pracy nad tym projektem. Jak już wspomniałam, Autor i Wydawca dali mi wolną rękę. Na pierwszym spotkaniu przedstawiłam szkice i spodobał im się zaproponowany przeze mnie styl. Współpraca przebiegła w miłej atmosferze,  praktycznie bez poprawek. Praca nad książką zajęła mi około pół roku. 

Niedźwiedzie to stały motyw Twojej twórczości. Skąd taka specjalizacja?

Po prostu je lubię, zawsze miałam do nich słabość. Innymi słowy, czuję misie! (śmiech)

A czy prywatnie masz swojego ulubionego misia-maskotkę?

Ten najważniejszy pochodzi z mojej prywatnej kolekcji. Kupiłam go na starociach w Rzeszowie, nazywa się Miś Batory. Jest brązowy włóczkowy i ma dziergane spodenki.

Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w ilustrowaniu książek?

Sam początek! Później już jakoś leci, w każdej książce chce pokazać inny styl, inna technikę . Posługuję się wieloma technikami: monotypia, rysunek, akwarela, kolaż…

Który moment w pracy ilustratora lubisz najbardziej?

Najprzyjemniejszy jest odbiór książki przez Wydawcę z drukarni, telefon od Wydawcy pełen zachwytu, oczekiwanie na kuriera i swoje egzemplarze autorskie. Cieszę się wtedy jak dziecko.

Czy jest jakiś tytuł, projekt, który ilustrowałaś i który szczególnie zapadł Ci w pamięć i lubisz do niego wracać? 

Najbardziej zapamiętałam projekt pt ,,Ostatnie Przedstawienie Panny Esterki”. Pracowałam nad tą książką trzy lata – jest to opowieść o Korczaku i Getcie Warszawskim. Bardzo przeżywałam losy bohaterów, cierpiałam razem z nimi. Książka została wydana w czterech językach. Jestem z niej dumna.

A z jakiego osiągnięcia jesteś najbardziej dumna?

Cieszę się z nagrody Bologna Ragazzi Award – „Opera Prima” za ilustracje do książki Adama Jaromira pt. „Słoniątko”. Ważna była też dla mnie nominacja do nagrody dla najlepszej książki niemieckojęzycznej dla młodzieży „Fraulein Estheres letzte Vorstellung”, tekst Adam Jaromir. Jest to nagroda przyznana przez rząd Nadrenii Północnej i Westwalii.

Na zakończenie poproszę o trzy rady dla każdego, kto chciałby zostać ilustratorem książek…

Próbować.

Rysować.

Rysować!

No i nie ma rady – trzeba to czuć!

Dziękujemy za rozmowę.

cichowska-kinderkulka
foto Adrian Stykowski

Dodaj komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *